13 maja 2020

Rok zajęło mi zajęcie się pozostałymi dwoma końmi z pudła, a ile zajmie mi napisanie tekstu do dawno zrobionych zdjęć? - to tajemnica. Pierwszego konia próbowałam odnowić we wrześniu, ale nie byłam do końca zadowolona z efektu. Wydaje mi się, że kupiłam je do zdjęć, wydawały się fajne, bo artykułowane. Ale co powinnam była przewidzieć, mechaniczny koń nie może mieć luźnych stawów, więc z pozowania nici.
Nie potrafię go zidentyfikować, jedyny brązowy chodzący koń jakiehgo znalazłam to "Prancing horse and carriage", ale mają zupełnie inne kolory. Może to podróbka, ale ma takie same śrubki jak jeden z jasnych koni, plastik i ich waga wydają się identyczne. 
Wydaje mi się, że przy tym czerwonym odcieniu brązu najlepiej wyglądałby jako gniady, ale nie dałabym rady pomalować mu nóg na czarno.
Włosy mocowane są na plastikowej taśmie, która przechodzi przez bolce łączące głowę. U kasztana udało się ją przeciąć i wyszarpać, ale u prawdopodobnie izabelowatego jednym rozwiązaniem było obcięcie grzywy jak najkrócej i wepchnięcie reszty do środka głowy.
Wydaje mi się, że ogon był długim pasmem włosów przełożonym przez obręcz, bo po przecięciu połowy łatwo udało się wysunąć pozostałe włosie. Widziałam przez chwilę obręcz zanim wpadła do środka konia :P
Do odnawiania wybrałam biały kanekalon, który został mi po reroocie Cerise i Draculaury oraz koralowy henlon. Nie wiedziałam ile będzie mi potrzebne, więc bezpieczniej było zacząć od białego, skoro miałam dwie napoczęte paczki. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie obdarować białym włosiem też drugiego konia, ale wtedy moja praca byłaby zbyt monotonna. Ale na pewno wyglądałby super.
Robiłam zdjęcia w trakcie, żeby nie popełnić tych samych błędów przy drugim koniu, więc równie dobrze mogę je opublikować, może komuś się przydadzą w tym samym celu.
Zrobiłam za grubą grzywę! Nie chciałam już jej rozklejać, no i bardzo chciałam się pozbyć tej jednej paczki kanekalonu, więc powiedzmy że tak miało być. Zresztą nie wklejam ich na stałe i w każdej chwili mogę to poprawić. Klejone włosy zawsze zaklejam taśmą, żeby nie rozpadły się przy montażu. 
Bolce łączące połówki konia są bardzo płytko osadzone przy grzbiecie, więc nie wiem na ile udało mi się w tym miejscu wsadzić grzywę, a na ile utrzymuje się  tylko dzięki klejowi. Sądząc po plamach magica raczej to drugie.
Przed przygładzeniem i po. Nie obcinałam ich jeszcze, może znowu przypomnę sobie o koniach za rok i będzie zajęcie jak znalazł :PP
Kasztanek dostanie zdecydowanie krótszy ogon i mam nadzieję mniej obfitą grzywę, chociaż nie do końca :/
Nie wiem dlaczego zrobiłam zdjęcie od góry, od góry wygląda brzydko!!1 :( No i balans bieli szaleje, próbowałam je odżółcić ale z marnym rezultatem. Kolor konia na poprzednich zdjęciach jest prawidłowy :P Muszę mu obiecać porządne zdjęcia w trawie jak już sytuacja wróci do normy.
Już po wklejeniu ogona do kasztanka zorientowałam się, że podobnie jak w przypadku grzywy, tylko część włosów udało się zamocować w środku, reszta klei się do pozostałych. Następnym razem chyba lepiej byłoby owinąć je wokół drucika, wtedy miałabym większą kontrolę nad tym co robię. Na razie się trzyma!

***

Żółta Lagoona jest już dawno skończona, ale znowu nie mam jej w co ubrać :/

3 komentarze:

  1. Ten ciemniejszy koń bardzo mi się podoba, chyba jeszcze takiego nie widziałam. Oba wyglądają świetnie po poprawkach, nawet jeśli masz zastrzeżenia.
    Lagoona w tym kolorze włosów wygląda uroczo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciemniejszy też bardziej mi się podoba, chociaż na początku trochę krzywo patrzyłam na zbyt mocny czerwony odcień. Chyba przyzwyczaiłam się do żółtych koni Barbie i z radością witam każdą różnorodność :) Dziękuję! :))

      Usuń
  2. super fotki z rdzawym warkoczem!

    jestem ogromnie ciakawa stylówy,
    jaką zaproponujesz Lagunce...

    OdpowiedzUsuń