31 grudnia 2019

Okleiłam rekina. 
Potrzebny mi post dla przyszłej mnie, która będzie kiedyś chciała zrobić podsumowanie roku 2019, a nie będzie pamiętała którą lalkę zrobiła kiedy. Więc prezentuję rekina jako wstęp do postu o niczym. Oto on.
Wygląda jak porcelanowa solniczka. Oklejanie rekina nawet mi wydaje się... specyficzne, ale za to serwetka była śliczna, prawda? Trochę jak malowana akwarelą. Każdy pretekst dla użycia ładnej serwetki jest dobry, nawet wyszperana w lumpeksie ryba. Wśród kwiatków była zakamuflowana zielona dżdżownica, ale nie wiem czy załapała się na zdjęciach.
W Drobiazgu skończyły się plastikowe dinozaury, a inny chińczyk nie miał już takich fajnych :/ Dinozaur miał być na prezent, ale na wszelki wypadek Kompletnej Porażki pomalowałam dwa identyczne na biało. Czasu starczyło mi tylko na skończenie jednego (był w truskawki!!). Na swojego zupełnie nie miałam pomysłu, a bałam się że w końcu się zakurzy i będzie do niczego, więc wybrałam mu wzór w drobne kwiatki. Wyglądał trochę jak materiał, niby z daleka jak łuski, a z bliska kwiatki, ale w połowie pracy zorientowałam się, że lepiej wyglądałby z większą ilością białego, więc jest taki średni :/

***

Pora na Badziewie!
Ostatnio oglądam filmy o łowach w lumpeksie, więc jak tylko skończyły się święta sama pobiegłam buszować. Dawno nie byłam na spokojnie w lumpeksie (a nie że niby przez sklep prowadzi najkrótsza droga do urzędu) (chociaż oczywiście że tak jest), więc było super. Na koniec portfelu została mi tylko złotówka :P
W jednym lumpeksie widziałam artykułowaną porcelanową lalkę (nawet dłonie!), na karku miała ręczną sygnaturę i datę 1990, miała bardzo miły nieplastikowy ciężar, ale jednocześnie była właścicielką najbrzydszej twarzy świata, więc została. Ale wzięłam barbie w sylwestrowym mejkapie. Myślałam że to Mackie, której żabiość spowodowana jest wepchnięciem głowy aż na ramiona, ale okazuje się że to diva. Na razie jest po wstępnym myciu, włosy są szorstkie i paskudne, ale na szczęście to czym była umazana na twarzy okazało się nie być markerem, bo ładnie się zmyło. Ma ogromne wygryzione dziury w nogach, ale na szczęście zniszczenia dłoni cofnęły się prawie całkowicie po kąpieli we wrzątku. Głowa trzyma się na guziku i druciku. Może później uda się ją naprawić lepiej. Krewny Pepe dziobaka i dwa kuce były koszmarnie drogie, ale na szczęście tego dnia była przecena. Kuce miały na dupce parasolki i truskawki, więc jak mogłabym je zostawić?? Parasolki ciągle wymagają umycia i być może wyskubania. Psa z toy strory trzeba jeszcze naprawic, ale i tak jest cool, pozostałe to pokemon i miś od sylvanianów (kto szyje takie malutkie ubranka??). 
W antykwariacie kupiłam Pullmana, czytałam teraz pierwszy tom Mrocznych Materii i ciągle zapominam kupić kontynuacji, ale za trzy złote mogę na razie zadowolić się jego inną książką. Pamiętam, że czytałam kiedyś "W krainie Kota" ale nic poza tym, trzecia książka ma w tytule sklep z zabawkami, no i ponieważ każda kosztowała 2 złote nie mogłam zostawić ://
Konik w truskawki ma teraz dwa ptaki we włosach. Bardzo chciałam mieć coś zrobione, a nie koniecznie to robić, więc wygląda trochę.. hm. Kiedy cięłam mulinę wydawało mi się, że to czerwony i zgaszony czerwony, ale w lepszym świetle wyszło na jaw, że to POMARAŃCZOWY. Jego mina mówi wszystko co myśli o mojej pracy, ale jest zrobiony z miękkiej gumy, więc był miłym, krótkim projektem, po którym miałam wrażenie, że nie zmarnowałam całego dnia na umieranie na ból głowy.
Zrobiłam jeszcze fioletowego, który trafił do mnie w paczce z jednym chciejnym koniem. Wydaje mi się, że ma główkę od kucyków G2, ale mimo to wygląda okropnie. Ale za to kolory ładne.
 
W wigilię skończyłam wreszcie zaczętego jeszcze latem żółtego. Nie mam pojęcia po co w ogóle go wyskubałam, skoro był z okropnego, twardego plastiku (który okropnie śmierdział po podgrzaniu), ale mam go już z głowy. Na zdjęciu wygląda dużo lepiej niż w rzeczywistości.

***
Kilka lalek dostało nowe włosy, ale chcę zrobić im osobne posty.
 Zrobiłam to zdjęcie do góry nogami i wygląda okropnie obrócone :))
Czwartą skończyłam przed chwileczką, ale męczyłam się z nią nieskończenie długo, bo tak bardzo mi się nie podoba, ale chciałam ją już wreszcie schować i zapomnieć. Tak naprawdę chciałam zrobić reroot smoka z Create-A-Monster, ale bałam się eksperymentować na lepszej lalce. Główki z serii CAM mają czubek głowy z plastiku, więc musiałam przetestować materiał, który mógłby go zastąpić. Kiedy już przygotowałam lalkę okazało się, że żadne włosy nie pasują, więc w połączeniu z krzywym rerootem wyszło mocno średnio.

13 listopada 2019

kamuflaże-dekupaże

Bardzo chciałam powtórzyć sukces kucyka z poprzedniej notki tworząc dinozaura w truskawki. Ale zrobienie tego samego dwa razy pod rząd jest śmiertelnie nudne - na szczęście trafiłam na nowe ładne serwetki.
Rano z okien autobusu podziwiam piękny wschód słońca (bez ironii :pp), stojąc na przystanku powrotnym piękny zachód, i naprawdę nienawidzę/nie potrafię robić zdjęć przy sztucznym świetle i to WIDAĆ.
Nie przygotowałam się do zdjęć - mogłam wcześniej wyprostować tło jakąś ciężką książką, może nawet dałoby się delikatnie uprasować... Musiałabyś drugi raz wszystko przygotować, drugi raz zgrywać zdjęcia. Ych. Trudno.
Brontozaury (chyba?) niestety są tanimi podróbkami, ale dzięki temu nie musiałam godzinami wahać się, czy wypada popsuć drogą rzecz. 
Zielony podoba mi się bardziej i został wykonany już bez błędów bukietowego. Oba mają podkład z białej farby żeby nie przytłumić kolorów, zielony przestrzenie między wzorami ma uzupełnione farbą w kolorze zbliżonym do serwetki, bukietowy złotą. Próbowałam wykleić mu łapki i głowę, ale szło mi tak źle, że stanęło na farbie (albo lakierze? nie mam pojęcia co jest w tym słoiczku).
Wreszcie kupiłam jakiś tani werniks, więc tym razem nie są pokryte magikiem.
Ale dalej chcę zrealizować wizję truskawkową, rozglądam się po sklepach i jak do tej pory nie spotykam żadnych nadających się tanich dinozaurów, a na razie nie jestem gotowa na zainwestowanie w legalną figurkę. No i zostało mi sporo kucyków do oklejenia, więc powinnam zacząć od nich.
Naprawdę nie wiem o czym dalej pisać ;pp Nawet komputer mnie wygania z bloga wieszając się do chwilę. A następny post powinien być już lalkowy :))

21 września 2019

Skończyłam przed chwileczką konia i nie wydaje mi się, żebym w tej chwili potrafiła zachować obiektywizm. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek uda mi się zrobić coś tak cool.

Zrobiłam mnóstwo zdjęć w trakcie, na wypadek gdybym nieodwracalnie popsuła wcześniejszy, fajniejszy etap. I używałam maty, na której kleję wełnę, a później zapominam ją umyć, więc dokładne oglądanie zdjęć nie jest wskazane.

Więc od początku. Sobota rano:
Był częścią paczki z oryginalnymi kucykami, kształtem przypominał G2, więc raczej z tych klonów, które nie zostawia się litościwie pod śmietnikiem. Niestety/stety, nie jest zrobiony z łatwej do rerootu gumy, tylko z twardego ale cienkiego plastiku. Skoro nie jest elastyczny, to można go okleić, prawda?
Ogon był wszywany w ten głupi sposób, więc koń musi być pomalowany, żeby farba zakleiła otwory.
To jest fascynujące zdjęcie XD
XD Musiałam go wygotować żeby zrobić nowy otwór, użyłam igły, noża i cążek do paznokci, bo akurat były pod ręką w kuchni. Grzywę przecięłam wzdłuż dziurek. Trochę żałuję, że nie zrobiłam otworu w oku na kryształek, takich jak w oryginalnych kucach z drugiej generacji.
Krzywo, ale wełna jest na tyle obfita, że powinna zakryć niedoskonałości.
Pierwsza warstwa. Znowu - nie musi być idealnie, będę go oklejać, może nie będzie widać. Na koniec zdrapałam białą farbę z oczu, nie czuję się na siłach żeby namalować nowe.
Robiłam zdjęcia jednego dnia, a jaka różnica w świetle XD Jakoś po tym ujęciu zaczęłam się nudzić malowaniem i przeszłam do oklejania. Używałam serwetki z początku posta. Szukałam po marketach czegoś z powtarzalnym wzorem, ale głównie trafiałam na kropki i kratki, z których na pewno nie potrafiłabym zrobić niczego ładnego. Tę znalazłam w auchanie za 2,99 zł, przy ścisłym ułożeniu mogłaby wyglądać jak tatuaże... Kupiłam jeszcze jedną paczkę w duże zielone kwiaty, ale nie wiem czy uda mi się ją wykorzystać. Chyba będzie dla mnie za trudna do ułożenia w sensowny wzór.
Wydaje mi się, że ta strona głowy wyszła uroczo, szczególnie podobają mi się doklejone listki do śladu koperty. Wygląda jakby rosła z doniczki :D Nie miałam pojęcia co zrobić z różowej strony, wszystkie wzory były za duże i powoli zaczęłam się nudzić pracą.
Już prawie! Miałam jeszcze zieloną wełnę, ale wydawało mi się, że fioletowa będzie bardziej pasowała do różowej strony, przy wklejaniu zaczęłam żałować swojej decyzji ale niech już zostanie. Nagrzałam głowę przy wkładaniu, ale i tak musiałam ją ścisnąć, przez co klej trochę się zmarszczył i pobrudził. 

Sobota wieczorem:
 :D
Może to nie jest najbardziej gustowna serwetka świata, ale wydaje mi się, że ma kucyku prezentuje się wyjątkowo cool. Jest mnóstwo rzeczy do poprawy przy robieniu kolejnego konia. W niektórych miejscach jest zbyt dużo kleju, nie miałam cierpliwości czekać aż grzywa całkiem wyschnie, no i jest lepki i bardzo delikatny, więc zachwycać się będę zza szyby. Różowa głowa mogłaby być lepiej wykorzystana, tak samo zresztą przód. Na brzuchu przykleiłam tylko serce, ale nie mam zdjęcia. Grzbiet też jest pusty - bałam się że nie znajdę elementu który będzie pasował do boków, więc mógłby zaburzyć chaos kompozycję. Pyszczek i nos mogłyby być podmalowane różową farbą.  
Na razie został mi jeszcze jeden koń do przeróbki, tak samo plastikowy i trochę odbarwiony, więc zostaje mi tylko od poniedziałku wyruszyć na nowe serwetkowe łowy :P

8 września 2019


Dzisiaj nie mam zbyt dużo do powiedzenia/napisania, więc tylko tych kilka zdjęć, które nie wyszły (aż tak) rozmazane. Howleen padła ostatnio ofiarą mojej igły przez co teraz nosi koralowy henlon, który powinien nazywać się raczej "dynia z cynamonem" :)