29 maja 2020

Brzydki Koń!

Instagram ma swoje #fakiefriday z cotygodniowymi zdjęciami podróbek kucyków pony, więc korzystając z okazji chciałam zamieścić nowego kuca na blogasku. Zrobiłam w pośpiechu zdjęcia, szybciutko pozmniejszałam w gimpie, ale zupełnie nie wiem co napisać pomiędzy, więc znając życie będę odkładać moment publikacji do następnego piątku. Albo jeszcze następnego. Roku.
Staram się stopniowo wyprowadzać kuce z pudełka do przeróbki, ale ostatnio żaden nie krzyczał "wybierz mnie!". Zostały mi same brzydale. Jak zobaczyłam w sklepie tę śliczną serwetkę w duże piwonie(?) od razu wiedziałam, którego gargamela wybrać.
Nazywam go Brzydkim Koniem.
Nie jestem ekspertem kucykowym, ale wydaje mi się, że głowa pochodzi od hasbrowego MLP z trzeciej generacji, a ciało od wierzchowca kapustek. U lalek hybrydowanie głowy z ciałem innej firmy jest normalne, ale u koni dalej wydaje mi się dziwne. Ale może jak ktoś zupełnie się na tym nie zna nie razi go tak bardzo dobór części..?
Bałam się, że będę musiała wygotować go w CAŁYM WIADRZE WODY, ale na szczęście głowa wyszła na sucho :P 
Bo Brzydki Koń jest gigantyczny.
Nie dość, że Brzydki Koń jest olbrzymem, to jeszcze producent obdarzył go malutkimi, akrylowymi oczami lalki. Próbowałam go ratować. Więcej niż raz. Poddałam się kiedy ZNOWU nowa warstwa farby rozpuszczała tę poprzednią, mimo że była już sucha. Więc zostaliście ostrzeżeni.
Mam jeszcze jednego konia podobnych gabarytów i mimo że naprawdę podoba mi się wzór w piwonie, chyba jednak poczekam z oklejaniem aż trafię na coś równie ładnego. Serwetka ma może z trzy różne kwiaty, nie wiem czy byłabym w stanie wykleić je w innym układzie.
Przy wycinaniu poszczególnych kwiatków wydawało mi się, że wyglądają szczególnie uroczo w zestawieniu ze złotawym kolorem herbaty z cytryną, którą popijałam przy pracy, dlatego wybrałam dla kopyt farbę w podobnym odcieniu. Może nie okazała się idealnym połączeniem dla kolorów użytych we wzorze, ale boję się że z różowymi, zielonymi albo szarymi kopytami całość wyglądałaby zbyt płasko.
Zrobiłam trzy równoległe nacięcia dla grzywy, ale ten sposób nie do końca się sprawdził. Nie wiem czy to metoda, czy po prostu materiał z którego zrobiona jest zabawka jest zbyt miękki. Próbowałam trochę go usztywnić klejem na gorąco, ale pistolet nie ma tak długiej końcówki. Myślałam żeby podgrzać jedną pałeczkę kleju i wkleić ją do środka, albo jakoś zamocować włosy na supergluta, który po wyschnięciu robi się sztywny, ale nie do końca ufam swoim umiejętnością. Pewnie zaraz wszystko byłoby upaprane, a nie chcę dodatkowo przykładać się do brzydoty Brzydkiego Konia.
Nie do końca podoba mi się kwiatek na czubku głowy, ale nie zawsze potrafię dobrze umiejscowić wzór, no i czasami nie ma z czego wybierać.
Na pewno nie użyłabym takiego zestawienia koloru włosów np przy reroocie lalki, ale fajnie było wyjść ze strefy komfortu. I jeszcze raz napiszę nie jestem fanką połączenia tych dwóch różnych kucy, ale przynajmniej miałam do dyspozycji ogromną powierzchnię do prezentacji ślicznych kwiatków.
Na koniec porównanie wielkości z G3:

...Albo nie, na koniec będzie serwetkowe niepowodzenie :P
Widziałam gdzieś kucyka pomalowanego perłową farbą, znalazłam w szufladzie złoty proszek (nie mam pojęcia co to dokładnie jest) i zaczęłam eksperymenty. Ofiarą padła podróbka kucyka od Buddy L, który naprawdę mi się nie podoba i których mam jeszcze dwa do wykorzystania :/
Plan wyglądał następująco:
 - dół konia oklejony kwiatkami,
 - grzbiet i głowa w jednolitym kolorze, który został później zamieniony na próbę gradientu: ciemny róż, dwa pomarańcze i dwa żółcie. Nie potrafię robić przejść między kolorami, ale liczyłam na to że pozłota zamaskuje.
 - i na to lakier wymieszany ze złotym proszkiem.

Więc:
 - możliwe, że plan nie był zły, ale zdecydowanie nie powinno się do tego używać pędzla, następnym razem przetestuję używając gąbki,
- faktycznie udało się ukryć gradient, właściwie udało się ukryć WSZYSTKO, a różowy kolor zmienił się w czerwony,
- próbowałam być sprytniejsza od siebie z przeszłości, szybsza od siebie z przeszłości, ale okazuje się, że klej na gorąco nie nadaje się do klejenia pojedynczych włosów. 
Lubię czerwony kolor, ale czerwony koń jest zupełnie nieakceptowalny, nigdy nie pomalowałabym go specjalnie w taki sposób. Tzn traktuję to jako plus, nie jest aż tak paskudny żeby zniechęcić mnie do próbowania z innymi nieużywanymi kolorami.
Szybko zorientowałam się, że naprawdę nie podoba mi się ta serwetka, więc w połączeniu z nielubionym koniem naprawdę ciężko było się zmotywować do kontynuowania pracy, więc kolejna nauczka żeby nie tracić czasu na projekty, które prawdopodobnie nie sprawią mi żadnej satysfakcji. 
Piszę głównie o złych rzeczach, ale to nie jest tak, że zaraz po skończeniu zdjęć poszybował do śmietnika. Wydaje mi się, że pomysł nie był zły. Że ogon różny od grzywy jest ok. Że warto spróbować jeszcze raz, tym razem bez pędzla. Że na zdjęciach wygląda trochę jak kucyk z drugiej generacji, a one są super cool, więc może nie zmarnuję pozostałych dwóch tak spektakularnie.
...udało się zdążyć napisać jeszcze w piątku?

3 komentarze:

  1. Łooo matko, to jest wyższa szkoła! Oba konie piękne, ten mniej udany wydaje mi się całkiem udany, tylko klimaty takie... cyrkowe? Karuzelowe? I nie wiem czy o to chodziło, ale koniec końców wygląda całkiem, całkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tzw nieudany wydaje się mieć UBRANKO,
    trochę jak śpioszki - dla mnie na plus!

    Gigant absolutnie FANTASTYCZNY - oczy
    wśród listowia?! jak najbardziej TAK ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzydki Koń absolutnie nie jest brzydki po Twoich przeróbkach. Wszelkie połączenia kolorystyczne bardzo mi się podobają. A że wielki, to inna sprawa... ;)

    Co do eksperymentu - uważam, że jest bardzo ciekawy. Nie zawsze wszystko wychodzi za pierwszym razem, ale generalnie wydaje mi się, że warto podjąć jeszcze jakąś próbę w tym kierunku, bo efekt jest całkiem fajny. :)

    OdpowiedzUsuń