Wyczerpałam dzisiaj ostatnią (trzecią!) czarną kotkę, dlatego trochę mi wstyd, że do tej pory:
- nie zrobiłam ładniejszych zdjęć białej-z-czarnej,
- chociaż nie wrzuciłam na blog tych gorszych,
- dalej nic nie uszyłam.
Miałam aż trzy, bo za każdym razem jak pojawiała się na allegro przypominałam sobie, że miałam kiedyś zrobić jakiś reroot, ale zupełnie wylatywało mi z głowy, że już jedna/dwie czekają na swoją kolej.
Ale nie żałuję XD No bo jak można żałować? Są szare i są kotami, mogłabym mieć jeszcze z piętnaście.
Przed chwilą porównywałam nowe rerooty z poprzednim, szarym, i nie wiem czy to jest kwestia złego wyprostowania wcześniej, ale wydaje mi się, że jednak to henlon uparcie stara się wrócić do swojego poprzedniego stanu. Na włosach widać karby, a pamiętam że dociskałam swoją krzywą prostownicę aż do bólu dłoni. Nie były idealnie proste, ale też nie tak pogniecione. Dotyczy to też lalek sprzed ponad pół roku, natomiast przedziałki dalej się trzymają na miejscu, włosy przylegają do głowy, ale nie są już tak przyjemnie gładkie jak wcześniej. Nie chcę wracać do kanekalonu, bo ten materiał wydaje się trwalszy i nie boję się, że niechcący zniszczę całą pracę przy wrzątkowaniu.
A może za pół roku znajdę sobie już inne zajęcie i dobry stan włosów lalek nie będzie miał znaczenia?
Może spędzenie kilku dni na odtworzenie firmowej lalki to nie był najlepszy pomysł, ale jak pisałam poprzednio, bardzo chciałam użyć tego koloru, a że był identyczny z wizją Mattela.. Przypadek, czysty przypadek.
Przeszywanej :p lalce musiałam musiałam zalać nogi klejem, bo były bardzo luźne, próbowałam uzupełnić braki w szmince, ale farba uparcie nie chce się trzymać na startym miejscu, więc różnią się kolorem w tym miejscu i pewnie zedrze się przy kontakcie z czymkolwiek. Ogon pochodzi od pomarańczowego zestawu CAM, dobór farby nie jest idealny, ale przynajmniej będę pamiętała żeby obchodzić się z nim delikatnie, bo zacznie odpryskiwać. Nie pachniała zbyt ładnie, ale to nic w porównaniu z ostatnią kotką. Jednym słowem lalkowy trup, więc nie mam wyrzutów sumienia, że zniszczyłam ją bylejakimi włosami. Nie zmywałam jej makijażu, żeby mieć trochę różnorodności i jaka różnica przy porównaniu! Oczy szarej kotki prawie żarzą się i prześladują mnie przez całą długość pokoju, przy niej biała wygląda tak niegroźnie. Może to właśnie ona uratuje mnie, kiedy pozostałe dwie rzucą się na mnie w zemście? Wyglądają, jakby miały na to wielką ochotę.
Jak tylko trafi mi się trochę światła, sfotografuję trzecią z trzech.